Miał wybitnie pod górkę, ale nigdy nie zwątpił – mówił o nim Jan Szturc. – Udowodniłem sobie, że potrafię i umiem – w końcu może stwierdzić Aleksander Zniszczoł. Wiślanin ma za sobą najlepszą zimę w karierze, a latem wdrapał się na podium w Letnim Grand Prix. Powtórka na śniegu nie śni mu się po nocach. Ale do Pucharu Kontynentalnego wracać by nie chciał. Warunek, żeby nie wrócił, jest tylko jeden: forma. Zniszczoł czuje, że ta wkrótce przyjdzie.
Paweł Wąsek przyznaje: już nie jestem "młodzież". 24-latek już nie chce tylko punktować
Z tak wysokiego pułapu w hierarchii polskich skoczków Aleksander Zniszczoł nie ruszał w zimę albo bardzo dawno, albo jeszcze nigdy. Zawodnik, który w przyszłym roku – dokładnie w Dzień Kobiet – będzie obchodził 30. urodziny, przebył długą drogę do tego miejsca. Zanim dotarł do najlepszej piątki biało-czerwonych, która w piątek skoczy w Ruce w inauguracyjnych kwalifikacjach sezonu, zjechał świat jako wieczna nadzieja i solidny fachowiec skoków, tyle tylko, że na zapleczu wielkiej sceny. W Pucharze Kontynentalnym zaliczył niesłychane 283 konkursy – najwięcej w historii całych skoków.
Przed Pucharem Świata 2023/24 mówi, że druga liga to nie jest już miejsce dla niego.
W tym roku Aleksander Zniszczoł coś sobie udowodnił. I chce robić to dalej
– Chociaż miał wybitnie pod górkę, nigdy nie zwątpił, zawsze umiał zacisnąć zęby. I mi dziś mocniej bije serce – takimi słowami chwalił go Jan Szturc, trener-wychowawca w klubie z Wisły, kiedy w grudniu 2020 roku Zniszczoł zajmował najwyższe dotąd, szóste miejsce w PŚ w Niżnym Tagile. Szturc tą krótką wypowiedzią wyczerpał w zasadzie temat. W niej zawiera się niemal wszystko, co najważniejsze w przypadku tego chłopaka. Choć w zasadzie dziś to już dojrzały mężczyzna, mąż i ojciec. W końcu z określenia "młoda nadzieja" obdarł go już Stefan Horngacher za swojej kadencji. Za jego rządów Olek w konkursach elity rozgrywanych poza Polską dostał ledwie 11 szans.
Ale nawet wtedy wiślanin powtarzał: – muszę cierpliwie pracować i może karta się odwróci.
Za rządów Michala Doleżala bywało różnie, ale to wtedy przyszedł sukces w Rosji. Cierpliwie pracował dalej. Zachował tę cierpliwość, kiedy zatrudniony rok temu Thomas Thurnbichler nie uwzględnił go do głównego zespołu. I tak się zawziął, że jako "be-kadrowicz" z Maciejem Maciusiakiem przygotował formę życia, z którą – podrasowaną potem jeszcze przez sztab Austriaka – ostatecznie przejeździł z Thurnbichlerem całą zimę w elicie. Skutek? 181 punktów do klasyfikacji generalnej, czyli najwięcej w karierze. 17 konkursów w TOP30, a finisz sezonu taki, który nie pozostawił wątpliwości, gdzie jest jego miejsce. Finisz, dodajmy, okraszony nową życiówką: 235,5 metra.
– Udowodniłem, że nadaję się na loty, ale to też nie do końca tak, że jestem od nich jakimś specjalistą. Sądzę, że potwierdzeniem tego jest podium Letniego Grand Prix w Szczyrku. Tamta skocznia to przecież K95 – zauważał podczas media meetingu, który niedawno zorganizował PZN.
Zniszczoł przyznał, że zawody z początku sierpnia dodatkowo go napędziły. Podbudowały. Udowodniły, że stać go na walkę z najlepszymi.
– Już przed zawodami czułem, że może być dobrze. I było. Tamten sukces, mój pierwszy tego typu indywidualnie, dał mi moc na kolejne tygodnie roboty. Ale to nie tak, że powtórzenie tego zimą w PŚ śni mi się po nocach. Podium na śniegu jest po prostu celem. Ciężko trenowałem, żeby mieć jak go zrealizować – zapewnia.
Nie chce porównań Maciusiaka i Thurnbichlera. "Wizja skoku została ta sama"
Naczelny kucharz naszej kadry ("hobby: grill" ma nawet wpisane w biografię na stronie FIS) ma za sobą kluczową zmianę – trenera, który za niego odpowiada. Jako że pożegnanie Maciusiaka z funkcją wiązało się z rozbieżnościami w myśli szkoleniowej między nim a Thurnbichlerem, to po kilku miesiącach istnienia nowego układu zasadne wydało się pytanie o różnice, jakie zauważył pomiędzy wizjami na skok u obu specjalistów. Odpowiedź Aleksandra była jednak zaskakująca.
– Żadnej rewolucji, bazowałem na tym, co miałem dotychczas. Wychodziłem z punktu, w którym skończyłem pracę w kwietniu w Planicy. Treningi są inne, owszem, ale fundament i pomysł na skok pozostał dla mnie ten sam. Ostatnia zima z Thomasem mi posłużyła, bo dzięki niej się poznaliśmy. Umie już zinterpretować błędy, jakie popełniam, a ja rozumieć wskazówki, których mi udziela. Mam dobre czucie na skoczni, więc chyba się dogadujemy – powiedział.
– A co różni tych trenerów? – dopytaliśmy.
– Nie chcę ich porównywać – uciął skoczek. – Thomas jest profesjonalistą, sztab tak samo. W nim każdy dla nas chce dobrze, razem chcemy osiągnąć sukces. To jest najważniejsze.
Puchar Kontynentalny cichy i smutny. Dobre skoki w PŚ przed tym uchronią
– Przed ostatnim obozem w Lillehammer były dwa tygodnie bez skoków i ten głód, który się pojawił, dobrze mi zrobił. Nie panikowałem pomimo trochę słabszej jesieni w moim wykonaniu. Widocznie robię to nadal nieźle, skoro znalazłem się w kadrze na Rukę. Ale szczerze, ja znam swój poziom. Wiem, z czym tam pojadę. I czuję, że tej zimy będę miał powody do uśmiechów – uważa 32. skoczek ostatniej zimy.
Zniszczoł jednoznacznie deklaruje, że przystąpi do sezonu bez poczucia, że musi bronić się przed zamianą z kimś z grupy B. To o tyle ważne słowa, że w gronie pięciu skoczków powołanych na Rukę wszyscy poprzedni sezon skończyli wyżej od niego. Poza tym on sam wie, jakie realia panują na zapleczu. Szerzej o tym pisaliśmy W TYM ARTYKULE.
Czytaj też: polski skoczek na zakręcie. Stracił sponsora z dnia na dzień
– Hotele są nieco gorsze, ale skocznie przygotowane bardzo dobrze. A zawody solidne i ciekawe, tyle że jednocześnie ciche i smutne. Od kilku lat nic się tam nie dzieje. Panuje stagnacja, zawodnicy zarabiają tam stawki, które są żałosne [tysiąc franków dla zwycięzcy – przyp. red.]. Z tym trzeba coś zrobić, zwłaszcza po obcięciu kwot dla krajów na Puchar Świata. Jeśli to się nie stanie, skoczkowie po prostu nie będą się mieli z czego utrzymać – ocenił wiślanin.
Ta opinia sama w sobie może być motywacją do dobrych występów w elicie. Ale wciąż tą najważniejszą pozostaje podium. Ostatnim nowym skoczkiem z Polski, który na nim stanął, był w 2021 roku w Zakopanem Andrzej Stękała.
Pierwszy konkurs PŚ 2023/24 w Ruce w sobotę od 16.15.
482.1
475.0
455.8
451.6
449.4
438.9
434.0
422.2
420.4
10
419.8
11
419.7
12
413.3
13
412.5
14
403.1
15
400.8
16
400.4
17
399.4
18
397.9
19
397.1
396.0
21
384.2
22
382.3
377.5
24
372.6
371.6
26
364.5
27
357.3
355.7
320.5
314.1
1
1749.3
2
1720.2
3
1707.2
4
1680.6
5
1673.1
6
1484.1
7
1458.0
8
1350.9
9
561.6
10
551.6
459.1
454.8
444.1
443.6
433.5
430.1
418.3
418.2
417.7
10
409.4
11
409.1
12
408.7
13
404.1
14
401.1
398.4
16
397.7
17
397.5
394.5
19
392.7
20
389.6
21
389.4
22
387.7
386.4
24
386.2
381.5
26
377.7
374.0
372.6
29
365.0
30
363.6
231.1
228.9
226.0
225.7
225.5
225.3
225.0
218.2
214.6
212.4
212.0
12
211.6
13
211.0
14
210.0
15
209.1
208.5
205.8
18
205.3
19
202.9
20
202.5
21
202.1
22
201.2
23
197.0
196.7
25
196.4
195.0
27
193.6
193.4
193.2
191.5
1
813.4
2
809.3
3
802.5
4
762.1
5
699.9
6
681.3
7
667.2
8
601.6
9
383.9
10
382.6
11
382.3
12
380.8